Spełnione życie? Moje życie? _CZĘŚĆ I

Tak.

Moje życie jest spełnione…

kawka_w_oknie_podpis_dobre

Poranna kawa z widokiem 🙂

Mam spełnione życie! To niezwykłe uczucie, kiedy to odkrywam, a odkrywam i tracę i odkrywam znów to odczucie wiele, wiele razy i za każdym razem z równie bezgranicznym zachwytem :).

Jasne, że kiedy coś się nie udaje, kiedy czuję, jak piętrzą się przeszkody, to uczucie przygasa, niknie i rozmywa się przytłoczone codziennymi zmaganiami z rzeczywistością. Ale kiedy ono dochodzi do głosu, kiedy wypełnia mnie aż po czubki moich myśli, wtedy zaczynam rozumieć, że dostałam bezcenny dar, tak często niedostrzegany i ignorowany w ferworze dążeń, zamierzeń, realizacji. Ten dar, jest tym mocniejszy w moim życiu, że jest darem powtórnym.

Był już taki moment, że niczego w życiu nie oczekiwałam, a był, są i będą takie, kiedy oczekuję wszystkiego i tak wiele spodziewam się po moim życiu, że aż mnie to czasem zaskakuje, że…? Hmm… im więcej chcemy, pragniemy, marzymy, tym więcej dostajemy, bo i życie zaczyna rozumieć, że jesteśmy wyjątkowi, że nie zadowalają nas przeciętne, typowe przyjemności i typowa złuda, którą żyje większość świata.

Ale wracając, do momentu, w którym przestałam oczekiwać czegokolwiek od życia. To była straszna chwila, straszna i tragiczna, chwila mojej śmierci! Tak, umarłam. Pamiętam to dobrze. Pamiętam ten moment, w którym przestałam oddychać, w którym okazało się, że nie ma już dla mnie powietrza, nie ma gwiazd ani deszczu, ani szumu traw, ani drzew, ani nawet kwiatów…

Kwiaty, owszem, były.

Kilka dni wcześniej, a może dzień…? Stały w wazoniku i więdły spokojnie. Nie rzucały się już, jak ryba wyjęta z wody, wiedziały… –  przeczuwały… – więdły razem z tamtą miłością –  pierwszą, największą, jedyną taką w życiu…, więdły razem z moim życiem i gasły wraz z jego zanikającym szeptem, z tym strachem w oczach, z którym się chyba urodził, i którym przez wszystkie te lata próbował mnie nieświadomie zarazić.

Kiedy zobaczyłam, że umieram, że nic już nie zostało ze mnie i z moich największych, najczystszych, bo młodzieńczych marzeń – zamknęłam drzwi. Zamknęłam, przekręciłam klucz i powlokłam się wolnym krokiem w przeciwnym kierunku. I wtedy dopiero zaczęłam oczekiwać od życia więcej! Chcieć więcej, pragnąć mocniej i wierzyć, że mi się należy. Że żyję po to, żeby być szczęśliwą!

Nie uwierzyłam w to od razu. Nikt nie strzelił palcami, ani nie pojawiła się czarodziejska wróżka czy choćby nawet różdżka! To nie zmieniło się z dnia na dzień, ale dojrzewało we mnie, powoli i konsekwentnie. Chociaż bagaż, jaki dostałam od matki, babki, jej matki i jej babki i od niego też, wiele jeszcze razy mnie blokował, wiele razy odzywał się w mojej głowie karcącym głosem dźwięcząc: „Nie należy ci się! Nie zasługujesz!”, to jednak ja nie wiadomo skąd wiedziałam i słyszałam też inny głos: „Masz prawo! Masz prawo! To Twoje życie i tylko od Ciebie zależy, jak ono będzie wyglądało, jak się potoczy! Jesteś Panią swojego życia i możesz bardzo wiele. Po to je masz, żeby spełniać swoje sny, marzenia, to, czego pragniesz!”. Ten głos był silniejszy, był silniejszy i wygrał z głosem moich przodkiń i tego, którego kiedyś kochałam. Ich głos także miał ogromną moc, moc unicestwiania.

Sloneczna_Dolina_podpis

Ależ tu pięknie…

Natomiast ten drugi głos, który ja chciałam usłyszeć, był głosem tworzenia, był siłą sprawczą i dzięki temu zwyciężył. Dzięki temu, że ja poczułam, że CZAS NADSZEDŁ… Czas, żeby wreszcie zacząć żyć… swoim życiem, zacząć słuchać siebie i swojego wewnętrznego głosu!

Ten głos, oczywiście często jest zagłuszany, często sama go zagłuszam i czuję się wtedy, jakbym znowu miała umrzeć.

c.d.n.