Nic nie ogranicza mojej wyobraźni. Jakość życia zależy ode mnie!

Wyglądam oknem… napawam się… dostrzegam… chłonę…

 

Wyglądam oknem – podążam za górą, przez górę, ponad chmurami…

Przesuwam się słonecznym promieniem muskając szczyty drzew,

wędruję za ptasim jesienny_widok_z_okna_podpis_JPGkluczem,

pukam do gwiazd i dalej niż wzrok sięga.

Zapadam się w szczelinę nocnego nieba,

zwisam gwiazdom u ramion

i kołyszę się z wiatrem w gałęziach płaczących wierzb…

 

 

Nie mogę się nadziwić, nie mogę się nasycić, a kiedy złote barwy

barwy_zycia_male_podpis_JPGmalują liście drzewom, kiedy rudy cień przemyka, zostawiając swoje muśnięcia tu i tam w roztańczonych gałęziach, wtedy jeszcze bardziej nadziwić się nie mogę, że mam, że mam to na codzień, że to jest mój widok z okna, moja wyśniona piosenka :).

I kiedy wędruję przez noc i konstelacje gór, nawet tylko wzrokiem, z okna naszego mieszkania, stapiając się z ciszą, z gór śpiewem i nawoływaniem, to wiem, że zaklinam w ten sposób szczęście, wiążę je z nami, z naszą historią. Wpisuje je w nią, jak szum strumienia w omszałych kamieniach, jak głos lasu dyszącego, parując mgłą poranną, wyrwaną ze snu…

Zaklinam, zaklęłam i nie oddam nikomu.

Nie pozwolę, by porwał je wiatr, ani żeby zniknęło jak zapach ulotny.

Trzymam je mocno, obejmuję ramionami i kołyszę do snu. A ono nigdzie się nie wybiera i od dziewięciu już lat napawa nas niegasnącą euforią.

Nie do końca wiem, jak to się stało…

To znaczy wiem, czuję, że po prostu dziewięć lat temu pożegnałam stare życie, z żalem, z bólem, który musiał znaleźć sobie miejsce w moim nowym życiu, więc towarzyszył mi jeszcze jakiś czas, aż wylał już całą swoją zawartość i… odszedł. W momencie, w którym potrafiłam przeprosić siebie i swój los za tyle „zmarnowanych” lat, za czas, w którym mimo tego poczucia gdzieś w głębi moich myśli, stawałam się jednak sobą. Czas, który zawsze i każdemu jest potrzebny, by dorósł do swoich marzeń i planów.

Wtedy ból, tamten lęk i żal mogły już odejść, mogły już zostawić mnie w spokoju. Nie mówię, że od tamtej chwili wszystko układało się pomyślnie, ale właściwie tak – każdy wybór i wyzwanie, które podejmowałam w zgodzie ze sobą, zeidziemy_za_rece_male_podpis_JPG swoim nowo odkrytym głosem, prowadził mnie na słoneczną stronę mojego życia :).

To okazało się tak niezwykłym doświadczeniem, tak bardzo przeczutym i moim, że aż zapierało mi dech w piersiach. Wiele razy przystawałam i pytałam samą siebie: czy to możliwe? Czy można naprawdę tak odmienić los? MOŻNA!!! Mówię to teraz z pełnym przekonaniem. Nasz los zależy od nas! Nie jest jakąś determinantą – może prócz chorób nieuleczalnych i wypadków, na które nie mamy wpływu – ale na całą resztę mamy wpływ i to ogromny! Taki wpływ, że… aż dech zapiera!

Każdy poranek, każde oknem wyjrzenie, każdy ptasi trel, który wita mnie wraz ze słońca promieniem…

Każde oczu przymknięcie, poczucie wiatru na policzku i kołysanie traw śpiewne na górskiej przełęczy nieopodal mojego domu – mówi mi to wyraźnie.

Daje mi znak, że wybór, tego jak będziemy żyli, co będziemy w życiu robili, kim się staniemy, jak wychowamy dzieci naprawdę TYLKO OD NAS ZALEŻY. To kwestia wyobraźni. To sprawa najwyższej wagi, którą zbyt często oddajemy bezwolnie przypadkowi. A tymczasem, jedynie w naszych rękach spoczywa pełna odpowiedzialność za siebie, za nasze wybory i wyzwania, które w życiu podejmiemy. Powtarzam – TO KWESTIA WYOBRAŹNI.

gra_swiatla_male_podpis_JPG 

„Chodzi o kwestię braku wyobraźni. Jeśli ludzi nie nauczy się (lub sami się nie nauczą*), jak być kreatywnymi, jak  wymyślać rzeczy, to potem nie będą potrafili tworzyć rzeczywistości zupełnie innej niż ta, którą znamy dzisiaj, bo nie będą sobie potrafili jej wyobrazić.”[1]

[1]Judith Komoroske – nuczycielka tańca, malarka, poetka, matka i babcia. „Podejmij wyzwanie” Tara Mohr

* cytat autorki felietonu