Odrobinę spóźniony, a jednak uniwersalny :) „Nie robię już noworocznych planów”

Nie robię już noworocznych planów!!!

Nie robię planów dalekosiężnych i bógwiejakich!!!

Nauczyłam się, że najlepsze dla mnie są konkretne i koniecznie krótkoterminowe plany! Takie jestem w stanie zrealizować, nie frustruję się niepotrzebnie i mam poczucie, że działam zgodnie lub nieomal 😉 zgodnie z planem. Te moje plany z dnia na dzień, plany nie dłużej niż na tydzień do przodu są dużo lepsze niż jakieś efemeryczne plany na cały rok lub niedajbóg jeszcze dłużej.

Tylko najbliższe plany

Tylko najbliższe plany!

 

Stan ducha na początku 2014 roku:

czy ja nigdy nie nauczę się, żeby

nie oczekiwać zbyt wiele?

NIE :).

Ciągle oczekuję i spodziewam się po moim życiu bardzo wiele 🙂 !!! To chyba lepiej niż zrzędzić, marudzić i narzekać? Narzekaczy na każdym kroku spotykamy zbyt wielu, ludzi, którzy nie mają perspektyw, więc zgodnie z przyjętym kanonem będą trąbić o tym jak jest źle, jak fatalnie się żyje w tym kraju, jak ciągle mają pod górkę i wiatr w oczy itp. itd. itp. 😉

Ja wolę schować do kieszeni zły humor, przespać marazmy i z wiarą, i nadzieję czekać kolejnego dnia :). Oczywiście, że miewam marazmy, któż ich nie ma! Jednak zarówno pisząc bloga jak i żyjąc, staram się mówić, pisać, tworzyć z radością :). Bez szału, jeżeli akurat mi tego szału brakuje, ale i z dziką pasją, z błyskiem w oku, z jasnym spojrzeniem, jeżeli tylko odnajduję je w sobie w danym momencie, na dany temat, w moim życiu.

Często piszę o spełnieniu, o szczęściu,                  o marzeniach, które spełniliśmy zamieszkując w górach. Nic się nie zmienia, bez względu na

Tęczowa eksplozja nad łąką.

Tęczowa eksplozja nad łąką.

pogodę, na pory roku, na fazy księżyca. Wciąż i wciąż odnajduję w sobie ten stan, ten zachwyt,

to niepomierne zdumienie doprawione szczyptą radości, że… mam to, co mam :)!

 

W siedem lat po ślubie, psychologowie prorokują wtedy kolejny kryzys w związku, a tu nic… Nie ma, prócz jakiś niewielkich niesnasek i zwykłego dogadywania się nie było i wcześniej. Licho wie – idealne jakieś małżeństwo stanowimy? Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.

Żyję, cieszę się, jestem szczęśliwa.

Być może są osoby, które taka pełnia szczęścia wkurza, które czytając to, co piszę na swoim blogu myślą: „A jeszcze zobaczy! Życie to nie bajka. Nie ma tak dobrze. I jej się w końcu powinie noga…” w tym szczęśliwym tańcu, w tej niekończącej się podróży, która zachwyca i mnie i jego… Nawet jeżeli te nogi nam się w końcu powiną, poplączą, to… „co z tego?”. Przecież nie unikamy trudności, nie czujemy się bezkarni, idealni… Tylko szczęśliwi, zadowoleni, pełni natchnienia :). To przecież nie zbrodnia!

Jak wspominałam niejednokrotnie moje życie nie było wcześniej „usłane różami”. Może zwyczajnie teraz dostałam prezent od losu? Może zwyczajnie potrafię go docenić i cenić każdego dnia? I to wcale nie znaczy, że wiecznie unoszę się pięć centymetrów nad ziemią. To wcale nie znaczy, że nie mam problemów. Mam, każdy je ma. Ale dzięki nim – dostrzegam to, co ważne, co naprawdę warto zauważać, co jest tego warte!

Czasem wkurza mnie ludzka głupota, bezmyślna zawiść…

Czasem mierzi mnie ludzka szarość i bezbarwność, bo świat sam w sobie nigdy nie

Najpiękniejsze kwiaty świata :)

Najpiękniejsze kwiaty świata 🙂

jest szary. Nawet kiedy plucha i zawieja za oknem strzepuje nas i przenika zimnem do szpiku kości, nawet wtedy świat jest pełen barw, znaczeń i nieodgadnionych planów :).

Trzeba tylko umieć je dostrzec i dostrzegać, bo to nie to samo!

Trzeba się tego nauczyć –

patrzeć, zauważać, widzieć.

 

Spełnione życie? Moje życie?_cz. III

„Miłość jest najważniejsza i bez niej nic innego się nie spełni. Nic się nie wydarzy i będziemy stać w miejscu, w martwym punkcie.
(…)

I tylko od nas samych zależy czy damy sobie tę możliwość, czy pozwolimy sobie ją dostrzec.”

c.d.n.

 

Kiedyś nagminnie nie dopuszczałam jej do siebie. Zamykałam się na nią i na szczęśliwe życie w wiele mówiącym twierdzeniu: „NIE UDA MI SIĘ! TO JEST PO PROSTU NIEMOŻLIWE!”… Nie jestem Kopciuszkiem, nie ma dobrej wróżki, która odmieni mój los… I nie ma! Nie było!

Sama musiałam się wcielić w rolę „dobrej wróżki” – sama dla siebie, bo przecież tylko JA mogę mieć wpływ na swoje życie! Tylko JA mogę cokolwiek w nim zdziałać!!!

Więc kiedyś, nie podejrzewałam nawet, że mogę mieć szczęśliwe życie. Nie pragnąć nieosiągalnego, ale MIEĆ, właśnie TU i TERAZ, tak, jak mam :).

Nie sądziłam, że będę szczęśliwa w młodości. Wmawiałam sobie, że pisane mi jest nieszczęście, nieszczęśliwa miłość, niespełnione pragnienia… I sobie to stworzyłam, taką właśnie rzeczywistość! Po czym potrafiłam już tylko powtarzać, że NIC NIE MOGĘ Z TYM ZROBIĆ…, że przecież NIC SIĘ NIE ZMIENI… Skoro nie oczekiwałam niczego od życia, to ono NIC mi nie dawało, prócz pustki, którą się ochoczo karmiłam.

A teraz…? Teraz jestem. Teraz czuję się szczęśliwa, ogromnie szczęśliwa i nie pozwolę sobie samej odebrać tego stanu! To niezwykle twórczy i naładowany, jak błyskawica, stan. A po błyskawicy przychodzi burza z piorunami, czasem ulewny deszcz… i ja zwyczajnie KOCHAM TEN STAN! To dla mnie bardzo dobry czas i… Ech, co ja będę mówić, pisać…? Część z Was na pewno go doświadcza, doświadczyła. Trzeba jeszcze tylko umieć go utrzymać, a to najtrudniejsza sztuka. Mi też, jak każdemu, czasem się ona udaje :). Czasem zaś, tracę go z oczu i wielokrotnie popadam w „czarną rozpacz”, w rozpacz egzystencjalną, ale… i ona jest potrzebna i szalenie twórcza, otwierająca… Żeby znów móc i chcieć dostrzec, zauważyć ten stan, stan nieustannego tworzenia. Tworzenia świata, tworzenia siebie, budowania swojej rzeczywistości i swoich przekonań.

Cóż… jako dziecko miałam tę świadomość w pakiecie. Miałam ją tak po prostu, kiedy dzień się zaczynał i kiedy się kończył. Towarzyszyła mi nieprzerwanie. Nosiłam ją w sobie i piastowałam zupełnie pod/nadświadomie i jako coś absolutnie oczywistego – świadomość, że szczęście mi się należy, że będę szczęśliwa w życiu!

Potem szaleńczo, obsesyjnie wręcz, goniłam za nim i… przegoniłam je ze swojego życia. I wreszcie udało mi się je odnaleźć, odzyskać!

Teraz wiem, że jest najcenniejszym, co mam. I będę sobie o tym przypominać w chwilach zwątpienia, które – jestem o tym przekonana i wiem, że – przyjdą do mnie jeszcze nie raz.

 

 

Ale czym jest pełnia, bez braku?

I czym jest szczęście, bez dramatów?

Jak deszcz i słońce, jak wiatr i cisza…

istnieją, współistnieją. I napawają radością.

 

widok_z_okna_zachód_słońca_podpis

 

Spełnione życie?

Moje życie…?

TAK!

po prostu :*